niedziela, 29 kwietnia 2012

Bosko.. ?

- Co się tak patrzycie jakbyście ducha ujrzeli ?
- Jeśli jesteś duchem to najładniejszym na świecie.. ( powiedział Kastiel )
- Hahahahah... Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam.
- A Ty Shiki co sądzisz ?
- Ślicznie Ci w tej sukience..
- Zgadzamy się z Tobą Shiki ( powiedziała Iris i Christiane )
- Dobra, skoro tak chwalicie to kupuję..
- Dla Ciebie jak zawsze z obniżoną ceną.
- Haha, dziękuję Shiki. ( prawdziwe imię Shinoku, ale wolał jak mówiło się do niego Shiki )
- Nie masz za co, cieszę się że Ci się podoba.
  Zapłaciłam sukienkę, potem ja Kastiel Iris i Christiane poszliśmy na horror do kina.
Oglądaliśmy  " Krwawą rzeź siekierą i motyką 2 ". Z racji tego, że ja Monice Black's oglądałam z milion horrorów, nie piszczałam jak panienki z kilku dalszych rzędów.. Razem z Kastielem zajadaliśmy duży kubeczek popcornu. Jak dla mnie film był nieco nudny. Stadko zoombiaków biegających za piszczącymi kobietkami i ich mężami, wojna biologiczna, wszyscy walczył,i zoombie pożerali dzieci i wszystkich innych, ludzie walczyli w nimi jak mogli. Było tam kilka akcji, że zamiast piszczeć śmialiśmy się z Kastielem na całego.. Np: Leży sobie żołnierz, jego wnętrzności są na wierzchu, a zoombiak podchodzi i ściąga mu buty.. Bez sens ale na ekranie wyglądało to całkiem idiotycznie i śmiesznie. Kiedy film się skończył Iris i Chriastiane prowadziły zaciętą rozmowę, na temat tego która akcja była najstraszniejsza. Ja z Kastielem trzymaliśmy się od nich z daleka. Przy najmniej mogliśmy chwilę pogadać.. Zrobiło się całkiem późno. Dziewczyny poszły do domu, ja postanowiłam zostać na noc u Kastiela. Jak zawsze rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Ponieważ teraz noce zrobiły się dosyć ciepłe, poszliśmy z Kastielem do ogrodu. Usiedliśmy na huśtawce. Kastiel jak zwykle brzdękał coś na swojej gitarze, po czym byłam w szoku bo zagrał mi moją ukochaną balladę Vixenów " Can't break me down ". Myślałam, że się popłaczę. Pierwszy raz usłyszałam Kastiela jak śpiewa coś takiego. Kastiel z Lysanderem tak czy siak mieli zespół, ale nie słyszałam tego co grali. No cóż zdarza się i tak. Po tym jak Kastiel skończył grać, oboje siedzieliśmy przytuleni na huśtawce, i patrzyliśmy w rozgwieżdzone niebo. Noc była magiczna. Miałam ochotę sięgnąć po którąś z gwiazd... Poczułam jak chce mi się spać i weszłam do pokoju Kastiela. Położyłam się na łóżku. Kastiel szedł zaraz za mną. Nie wiadomo nawet kiedy, zasnęłam...
  Ten dzień nie mógł zacząć się lepiej. Spóźniłam się na autobus, wdepłam w psią kupę, złapał mnie deszcz, a nie miałam parasola,  i do tego następny autobus do domu miałam dopiero za godzinę. Postanowiłam, że pójdę schronić się z małej kawiarence na rogu. Bogu dzięki, że miałam buty na zmianę, bo moje trampki nie źle cuchniały, przez " niespodziankę " zostawioną przez cudzego psa.. Weszłam do kawiarenki i na moje nie szczęście siedział tam Nathaniel.. W sumie to nawet nie źle się składało bo nie mieliśmy okazji porozmawiać, odkąd Nathaniel wpadł do mnie do domu, zmartwiony, czemu nie chodzę do liceum.. Eh stare czasy... Chciałabym mieć z Nim taki kontakt jak kiedyś... No, ale cóż, zdarzają się i takie rzeczy.
Zobaczyłam jak Nathaniel kieruje się w moją stronę.
- Hej Monice..
- Cześć Nathaniel, co tu robisz ?
- W sumie, miałem zapytać Cię o to samo.
- Ehh.. Chronię się przed deszczem, bo uciekł mi autobus.
- Na Twoje szczęście, jestem samochodem, rodziców.
- Wow, nie wiedziałam, że potrafisz jeździć.
- Ehh.. No cóż, jakoś nie miałem okazji, by Ci o tym powiedzieć.
A co u Ciebie i Kastiela
- U nas w porządku.
- Eh. To dobrze.
 Zamówiłam Kaukazki torcik miodowy, którego nazwy nie potrafiłam wymówić " Kaukazskaya " ? co to miało znaczyć. Nie wiem, ale torcik spakował nieziemsko. Kiedy go skończyłam Nathaniel, za proponował mi, że podrzuci mnie do domu. Zgodziłam się, mimo tego, że autobus miał jechać za nie całe 10 min, ale w sumie za oszczędziłam pieniądze. Kiedy dojechałam z Nathanielem do domu, zaproponowałam mu żeby wszedł, ale on jakoś nie zbyt chciał. Stwierdziłam, że nie będę go zmuszać na siłę. Pożegnałam się z nim po czym weszłam do domu.. Ku mojemu zdziwieniu dostałam wiadomość, na "automatyczną sekretarkę"-(pocztę głosową). To była wiadomość od mamy. Zawiadomiła, że u niej wszystko w porządku, i że za tydzień wraca do kraju, by mnie odwiedzić.. Odwiedziny mamy, oznaczały dla mnie koszmar. Nie zbyt się dogadywałyśmy, ale od kiedy zaczęła wyjeżdżać, nasze kontakty polepszyły się. Nie miała okazji się na mnie kłócić. W sumie to i dobrze, bo miałam święty spokój.

C.d.n. ;)

piątek, 27 kwietnia 2012

To nie jest jak katar.. Bierzesz husteczkę i żyjesz dalej...

Kilka miesięcy temu, kiedy dopiero zaczynała się moja więź z Kastielem, obiecałam mu, że przestanę ćpać..
Mówiłam, że to nie takie proste.. Przez to cały czas się z Nim kłóciłam.. Wyglądałam coraz gorzej, ale przestałam się tym przejmować... Cieszyłam się, że w ogóle jeszcze mnie znosi.. Szło mi coraz lepiej, ale on chyba przestał dostrzegać moje starania.. Najchętniej chciałby, żebym rzuciła to w jeden dzień i przestała, ale to nie takie proste.. No, bo w końcu z narkomanią nie jest jak z katarem. Bierzesz hustęczkę i żyjesz dalej... Żeby przestać ćpać potrzeba czasu, a najwyraźniej Kastiel już o tym zapomniał.. No, ale byłam mu cały czas wdzięczna, za to że był. Że przy Nim udawało mi się wytrwać. Nathaniel odzywał się do mnie dosyć żadko, chyba przestał mnie lubić.. Czasem sms'owaliśmy w tajemnicy przed Kastielem.. Nathaniel nie wiedział o tym, że ćpam, w sumie nikt oprócz Kastiela o tym nie wiedział.. Nathaniel był dla mnie zupełną przeciwnością Kastiela. Całkiem miły i nieco dziwny, ale potrafił mnie wesprzeć bardziej niż Kastiel.. Nathaniel był dla mnie taką jakby odskocznią.. Czasem czułam się tak jakbym zdradzała z nim Kastiela.. Ale to pewnie kolejny wymysł mojej wyobraźni. Przecież nikt nie zabroni mieć mi przyjaciół, a na pewno nie Kastiel. Skoro kocha, niech zrozumie... Narazie tak czy siak, nic mu nie powiem o moich kontaktach z Nathanielem. Dni mijały jeden po drugim. Z Kastielem chodziliśmy już 4 miesiące. Było nam ze sobą dobrze, ale kłóciliśmy się i godziliśmy jak każda para. Czasem czułam się jakbym miała się wykończyć.. Czułam się jak rzecz, która za jakiś czas straci termin przydatności i wyląduję w koszu, ale przy Kastielowi zapominałam o tym. On był moją podporą.
  Kilka dni temu Iris i Christiane dzwoniły do mnie z propozycją pójścia na zakupy i kina. Zgodziłam się.. Kastiel nie zbyt chciał iść ze mną na zakupy wolał iść do kina.. Trzymał się od nas chyba z kilometr, tak jakby nas nie znał.. W końcu udało mi się Go zaciągnąć do jednego z rockowych sklepów.. On patrzył na gitary, ja na perkusje i ubrania dla dziewczyn. W sumie nie było tam aż tak drogo. Ze sprzedawcą poznałam się dosyć dawno kiedy to pierwszy raz znalazłam ten sklep. Od tego czasu mam tam zniżki. Przymieżałam piękną czarną rockową sukienkę. Udało mi się zrobić jej zdjęcie..


Kastielowi najwyraźniej się w niej spodobałam, Shiki'emu ( sprzedawcy ) też.. Oboje zaniemówili.. Iris powiedziała, że jak na taką sukienkę to, bardzo jej się podoba. Ale nie włożyła by jej bo nie jest mną.
Nie mówiła tego złośliwie rzecz jasna...

C.d.n :)

środa, 25 kwietnia 2012

Raz nadzieja matka głupich uświadamia że musimy walczyć do końca, a raz los szarpie życia sznur pazurami...

Po znalezieniu Christiane, matka Iris wróciła do pracy.. Siostry cały czas chodziły na terapię do poradni psychologicznej.. Dziewczyny wydawały się być silne... W liceum aż huczało od plotek... Ale one przestały się tym przejmować. Najważniejsze było to, że Christiane się odnalazła, cała i zdrowa, mimo tego, że ucierpiała psychicznie... U mnie ogółem było nawet nie źle, bynajmniej nie tak źle jak u Iris i jej siostry... Stwierdziłam, że moje życie to pasmo ciągłych wydarzeń i tych dobrych i tych złych... Od początku kiedy się wprowadziłam do tego miasta był to dla mnie szok.. Poznałam i poznaję nowych ludzi, z nauką idzie mi nie najgorzej, ogółem staram się być silna w tym co robię, jednak jak każdy z Nas czasem nie daję rady...
Cały czas powtarzam, sobie że życie jest to sznur, który trzyma za dwa końce los i nadzieja. Los jest w stanie przedzierać swymi pazurami sznur, tak że każde jego uszkodzenie, przynosi jakieś negatywne wydarzenie wiążące się z moim życiem oraz przynoszące ból. Nadzieję określam mianem matki głupców, chociaż dzięki niej wierzę w to, że mimo tego jakby było mi źle , to muszę walczyć do końca... Dużo razy zdarzały mi się chwile, załamania nerwowego.. Nie wiedziałam co mam ze sobą robić. Patrzyłam na cierpienie innych, starając się im pomóc, ale sama nie potrafiłam pomóc sobie... Gdyby nie moi prawdziwi przyjaciele, to chyba już dawno, by mnie tu nie było... Życie ludzkie jest bezsensowne, bo tak czy siak żyjemy żeby żyć, a potem by umrzeć.. Bez sens.. Czasem wydaje mi się, że lepiej byłoby się nie narodzić.. Ale to tylko myśli obijające się o mój chory umysł...
  Do końca roku pozostały jeszcze nie całe trzy miesiące.. To dobrze.. Cieszyłam się, że kończę pierwszy rok nauki w tym liceum, ale też martwiłam, że tak szybko to przeminęło... Przyzwyczaiłam się do ludzi, z którymi przebywałam... Jedni stali mi się bliscy, jedni pozostawili po sobie tylko ślad.. Jedni stali się przyjaciółmi, a inni beznadziejnymi łgarzami, zgrywającymi przyjaciół... Jednak rzeczywistość bywa bolesna...

czwartek, 19 kwietnia 2012

Skoro malarz maluję obraz, dlaczego nie jest on kolorowy... Gdzie zniknęły farby ? Tak samo życie, czemu nagle stało się bezsensowne ?

Kolejne dni mijały bezsensownie. Ludzie drążyli tylko temat Christniane.. Mijały tygodnie, a jednak dalej nic nie było wiadomo... Cały ten tercet dłużył się i dłużył... Nie wiedzieliśmy w co wierzyć. Byliśmy przygotowani na każde rozwiązanie.. Jednakże, pewnego ranka, do Iris przyszedł inspektor Spark's.. Miły, wysoki mulat, z piwnymi oczami, o rysach modela... Iris rozmawiała z nim o tym, gdzie ostatnio widziała Christiane itd... Od tego czasu, Iris i inspektor często się widywali. Był od niej starszy o 3 lata... Jakoś zbytnio się tym nie przejęła. Podtrzymywał ją na duchu, kiedy ja i Kastiel, nie byliśmy w stanie, bo byliśmy zajęci... Pewnego ranka, inspektor Spark's przyszedł do Iris, by ogłosić, jej, że możliwe, że odnaleziono Christiane... Iris, była uradowana i miała nadzieję, że to jej siostra... Jednak, niestety to nie była ona...
Mijały miesiące, Iris popadała w coraz to większą depresję.. Przestała chodzić do liceum, pogorszyła się w nauce, nauczyciele wiedzieli, że tak będzie... Nastał 5 miesiąc poszukiwań Christiane.. I w końcu była nadzieja że to ona.. I tak też się stało.. Christiane została odnaleziona... Okazało się, że Christiane, została porwana kiedy wracała od swojej koleżanki, było dosyć późno... Spóźniłą się na autobus... Musiała wracać pieszo.. Nagle ktoś napadł ją od tyłu i udeżył prętem w głowe, tak że kiedy następnego dnia się obudziła nic nie pamiętała.. Dostawała znikome porcje jedzenia... Strasznie schudła.. Miała zapadnięte policzki.. Wyglądała jak ćpunka na głodzie... Wykorystywano ją do tego aby pracowała jako kobieta do towarzystwa... Płacono jej całkiem nie źle.. Karmiono jak kota... Musiała to robić, w przeciwnym razie mogłaby kogoś stracić.. Naszczęście policja i detektywi, wynajęci przez matkę Iris pani Louise wpadli na trop przestępców i w ten sposób odnaleźli Christiane... Od tego wydarzenia minęły już 2 miesiące... Christiane musiała chodzić na terapię do psychologa.. Miała silną depresję, tak samo jak Iris... Ale widać, poprawy u każdej z nich. Mnie i Kastiela, łączyło coraz mocniejsze uczucie.. Układało nam się dobrze.. Czasem zdarzały nam się kłótnie, ale szybko się godziliśmy... Całe to życie wydawało się teraz jakieś takie bez sensu.. Tak samo jak obraz, który malarz maluję w jednej barwie... A gdzie reszta farb ? Przecież ich nie ukradli.. No bez sens totalny... W szkole trochę się poprawiłam. Poznałam nowego nauczyciela historii, jest nowy i całkiem miły... Moje kontakty z Nathanielem nieco się poprawiły.. Jednak Kastiel nie wiedział o tym, że czasem z nim rozmawiam.. Pewnie by się wściekł.. Ale trudno. To moja sprawa...

C.d.n.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Siły mi brak...

-Monice.. ? Halo.. Monice ?
Słyszysz mnie ?
 ( nagle poczułam jak coś zimnego zlewa mi się po twarzy, leżałam w swoim łóżku, nade mną siedział Kastiel, cały blady, jakby ujrzał ducha.. )
- Kaa.. Kastiel ? Czemu trzymasz nade mną szklankę i dlaczego jesteś taki blady ?
- Boże święty, nic Ci się nie stało ?
- Nie w porządku, tak w ogóle to z Tobą wszystko w porządku.?
- Zemdlałaś... Przepraszam musiałem Cię oblać... Tak. Poprostu wystraszyłem się, że coś Ci się stało..
- Auuć.. Rozumiem.
- Co się dzieję.?
- Strasznie boli mnie głowa..
- To normalne..
- Skąd wiesz.?
- Bo też parę razy zemdlałem..
- Mhm.. Rozumiem..
- Napewno nic Ci nie jest ?
- Tak, w porządku, boli mnie tylko głowa..
- To dobrze... Przejdzie nie bój się..
- Nie boję..
- Ok.
- Iris dzwoniła na Twój telefon..
- Co z nią ?
- U niej wszystko w porządku.. Za jakąś godzinę mają jechać z matką zidentyfikować ciało..
   Czułam cholerny ucisk w mojej głowie, nie wiedziałam co się dzieje.. Pierwszy raz, tak bardzo bolała mnie głowa.. Nie wiedziałam do końca co się stało..
- To dobrze..
- Musimy być dobrej myśli..
- Wiem.. Ale to nie proste..
- Wiem, ale musimy wierzyć, że będzie dobrze..
- Miejmy nadzieję, że to nie Christiane...
   Chodziliśmy po pokoju w kółko.. Kastiel wspomniał, o tym że Iris ma oddzwonić, czy to Christiane..
Czekaliśmy z niecierpliwością, na telefon od Iris.. Czas dłużył nam się nieskończenie.. Nie wiedzieliśmy jaką dostaniemy odpowiedź.. Czekaliśmy i czekaliśmy.. Oglądaliśmy moje stare zdjęcia z dzieciństwa... Potem Kastiel wziął moją gitarę akustyczną i zaczął grać.. Niespodziewanie zadzwonił telefon..
Na wyświetlaczu pojawiło się imię Iris. Odebrałam natychmiast..
- Halo i co?
- ... To nie ona.
- Ohh. ! Bogu dzięki..
- Tak. Bogu dzięki..
- Jak się czujesz. ?
- W porządku..
- A Twoja mama ?
- Jest cała roztrzęsiona, z resztą ja tak samo..
- Rozumiem.. To nie miłe przeżycie..
- Wiem..
- No cóż, ważne że to nie ona..
Gdybyście się czegoś dowiedziały to dzwońcie..
- Nie ma sprawy...
Monice.. Kończę..
- W porządku. Trzymajcie się z mamą. Gdyby się coś działo to dzwoń..
- Dobrze. Pa.
- Pa.
  Kastiel przyglądał mi się bacznie najwyraźniej usłyszał rozmowę..
- To nie ona prawda ?
- Tak.. To nie Christiane..
- Boże.. Co za ulga..
- Tak.. Dokładnie..
- Dalej nie wiadomo co z Christiane ?
- Tak..
- Masakra.. Mówiłaś Iris, że jak się czegoś dowie, to że ma dzwonić.
- Tak, powiedziałam jej, odparła że nie ma sprawy...
- To dobrze..
   Atmosfera była dziwna, cieszyliśmy się, ze to nie było ciało Chriastiane, jednak dalej nie wiedzieliśmy, gdzie jest i czy żyję. Całe to zaginięcie było jakieś pogmatwane..
Kastiel grał na gitarze, widocznie uspokajało Go to. W sumie mnie też.. Miło było posłuchać jak grał..
Wpatrywał się w moje oczy,lekko się przysunął i pocałował mnie w czoło.. Powiedział, żebym się nie martwiła, że wszystko będzie dobrze, że Christiane się znajdzie.. Ale jakoś nie zabardzo docierały do mnie Jego słowa.. Cały czas byłam w szoku... Było całkiem późno.. Wraz z Kastielem poszliśmy spać..
Co innego mieliśmy robić. ?
Poszukiwania Christiane ciągnęły się już od 2 tygodni, wszędzie wisiały plakaty z jej podobizną, w liceum wypytywano, czy nikt jej nie widział.. Niestety nie wiele informacji zostało zgromadzonych.. Iris, cały czas była przygnębiona. Jej matka wzięła urlop na 2 miesiące, żeby z nią być.. Ludzie chodzili po liceum bez sensu.. Wszyscy rozmawiali tylko o tym, gdzie jest Christiane, czy żyje itd.. Ale nikt nic nie wiedział..
Bez sensu było pytać kogo kolwiek.. Mało ludzi znało Christiane..
No cóż.. Jedyną osobą kto znał ją najlepiej była Iris, ale ona niczego nie wiedziała...
Godziny ciągnęły się powoli... Dobrze, że przynajmniej miałam z kim pogadać.. O mnie i o Kastielu wiedziała już cała szkoła, nie przejmowałam się docinkami dziewczyn na mój temat.. Pewnie same próbowały do Niego rwać, ale im się to nie udawało.. Zyskałam szacunek, pokazując się z Nim.. No cóż spodziewałam się tego..  Amber była na mnie wściekła, ale i tak teraz jej nawet nie zauważałam.. Nathaniel nawet na mnie nie spojrzał, no czasem powiedział cześć, kiedy szłam sama.. Przy Kastielowi nie pisnął ani słówka..
Wszystkie moje stosunki z ludźmi zmieniały się w ekspresowym tempiem, raz na lepsze, raz na gorsze..
Ale co tam.. Ważne, że miałam Kastiela i Iris, którzy dodawali mi sił kiedy trzeba było.. Teraz jednak to ja i Kastiel dodawaliśmy sił Iris..

C.d. Nastąpi..

sobota, 14 kwietnia 2012

Ciesze się, że Cię mam...

Szliśmy w milczeniu, Kastiel cały czas trzymał mnie za rękę, wyglądałam tak jakbym miała zemdleć..
Nie wiedziałam, co zrobimy, nie wiedzieliśmy w ogóle jak pomóc Iris.. To wszystko działo się za szybko, tu Kastiel dowiaduję się, że jestem ćpunką i chce mi pomóc załatwiając towar, potem oboje dowiadujemy się, że się kochamy, do mojego domu przychodzi, wielce zmartwiony Nathaniel, który martwi się czemu nie ma mnie w liceum, a potem spotykamy Amber, przez którą pewnie oboje wylecimy z liceum , a teraz jeszcze do tego wszystkiego, doszło to że siostra Iris zaginęła... Nie wiedziałam , czy jestem w stanie ogarnąć, to wszystko...
Dziękowałam Bogu, że miałam przy sobie Kastiela, pomagał mi swoją obecnością, pocieszał słowem, widziałam, jak przeze mnie staje się wrażliwszy, ale dalej drzemał w Nim łobuz, za którym szalałam..
Dochodziliśmy do domu Iris.. Zapukaliśmy.. Wyszła cała we łzach, nie wiedzieliśmy jak ją pocieszyć. Oboje z Kastielem, przytuliliśmy ją do siebie, ale to pewnie nie wystarczy... Wszyscy byliśmy roztrzęsieni... Nie wiedzieliśmy kto porwał siostrę Iris, nie wiedzieliśmy gdzie jest, czy żyje, nie wiedzieliśmy nic...
Iris opowiedziała nam, że Christiane wyszła z domu, szła do liceum, a potem już z niego nie wróciła...
Cholernie jej współczułam, chciałabym, żeby tak nie cierpiała, żeby to cierpienie przeszło na mnie..
Kastiel zaczął krzątać się po pokoju Iris, nie mógł ustać w miejscu... Cały ten szok, przytłaczał nas wszystkich...
Chcieliśmy, żeby Christiane już się znalazła, cała i zdrowa, ale to nie było takie proste...
Cały czas rozmawialiśmy z Iris, staraliśmy się jakoś ją pocieszyć... Bez skutku... W końcu wyczerpana poszła spać ... Poszłam z Kastielem do salonu gdzie rozmawialiśmy...
- Wierzysz w to, że Christiane się znajdzie ? ( zapytał mnie Kastiel )
- Trzeba w to wierzyć, nie wiem co by się stało z Iris, gdyby jej siostra, się nie znalazła, albo gdyby nie żyła...
- Monice, nie możesz tak myśleć.. Wszyscy musimy wierzyć, że ona żyje, że jest tam gdzieś...
- Kastiel.. Jak mam w to uwierzyć... Nie znam jej, nie wiemy nic...
- Trzeba mieć nadzieję... ( próbował mnie pocieszyć )
- Wiem, o tym, ale to nie jest proste... Wszystko dzieje się zbyt szybko..
- Damy radę...
- Chciałabym w to wierzyć..
- Trzymajmy się razem... Kochanie... Damy radę...
- Dziękuję Ci, za takie słowa...
- Nie ma za co...
- Kocham Cię..
- Ja Ciebie też, ale teraz chodźmy spać...
- Dobry pomysł, sen dobrze nam zrobi...

Nie chcieliśmy budzić Iris... Nie wiedzieliśmy gdzie mamy się położyć... Kastiel chciał spać na sofie, ja miałam spać na drugim łóżku w pokoju Iris... Nie chciałam spać sama... Wolałam żeby Kastiel spał ze mną..
- Kastiel ?
- O co chodzi ?
- Mógłbyś spać dzisiaj ze mną, w sensie, że w jednym łóżku ?
- Yyhh... No jak chcesz... To mogę ( posłał mi łobuzerski uśmiech )
- To dobrze. ( uśmiechnęłam się do Niego.. )
- Heheh...
- Co się tak śmiejesz.. ?
- A no nie wiem.. ( powiedział to ponętnym głosem.. )
Nie mogę ?
- Możesz... ( uśmiechnęłam się )
- To fajnie ( cały czas uśmiechaliśmy się do siebie.. Czułam motylki w brzuchu, mimo że Kastiel był moim chłopakiem.. )
- To jak idziemy spać ? ( mówiłam i ziewałam jednocześnie )
- Tak.. Po dzisiejszym dniu oboje jesteśmy wykończeni..
Poszliśmy do pokoju Iris.
Położyliśmy się razem, w jednym łóżku... Kastiel głaskał mnie po policzku, jedną ręką, natomiast drugą, trzymał moją dłoń... Było romantycznie i tajemniczo za razem...
- Wiesz Monice.. ?
- Hmm. ? ( ziewam ) o czym ?
- Ciesze się, że Cię mam.
- A ja się cieszę, że mam Ciebie..
- To dobrze ( posłał mi łobuzerski uśmiech... )
Moja głowa spoczywała na Jego ramieniu, swoją dłonią obejmował mnie wpół.. ( w pasie ) Wkrótce, oboje zasnęliśmy...
Kiedy  się obudziliśmy Iris jeszcze spała, starając się jej nie budzić po cichu poszliśmy do kuchni, zrobić sobie śniadanie... Kastiel smarował kromki dżemem i masłem, ja przygotowywałam talerze i herbatę.. Zrobiłam też  porcję dla Iris, która się obudziła...
- Hej słonko jak się czujesz ? ( powiedziałam zatroskanym głosem )
- Hej Monice.. Dobrze, gdyby nie wy, to nie wiem, jakbym to znosiła...
Tak w ogóle, to dzwoniła do mnie przed paroma minutami, moja mama powiedziała, że przyjedzie najszybciej jak się tylko da.
- To wspaniale, przy najmniej będziesz miała ją przy sobie.. ( ucieszyła mnie ta wiadomość, chciałam żeby Iris nie czuła się samotna, wiele razy opowiadała że tęskni za matką )
- Tak , to prawda.. Dawno się nie widziałyśmy..
- Teraz będziecie miały taką okazje, jesteś głodna, zrobiliśmy z Kastielem śniadanie, wybacz ale nie chciałam rządzić Ci się po kuchni.  ? ( powiedziałam nieco zażenowana, swoją postawą )
- Nie ma sprawy.. Tak powinnam coś zjeść..
  Usiadłam, z Iris, do stołu.. Kastiel przyniósł nam herbaty... Wszyscy jedliśmy w ciszy...
Jakoś, nikomu z nas nie chciało się rozmawiać.. Krzątaliśmy się po kuchni, potem poszliśmy do salonu... Włączyliśmy telewizor.. Oglądaliśmy jakiś mega głupi teleturniej... Iris przełączyła, na jakiś program, gdzie był wywiad z Vixenami..
- Ooo. ! Zostaw to, uwielbiam ich !
- Spoko..
   Oglądaliśmy ten wywiad.. Dowiedzieliśmy się, że wokalista, nie nawidzi jak ktoś drze się mu do słuchawki, dostawać rozkazów, oraz nie cierpi Justina Biebiera...   Z rzesztą chyba jak każdy :D
Potem sporo mówił o nowej płycie i o tym, że przyjedzie w trasę koncertową do Support.
Support zjadowało się od naszego miasteczka jakąś godzinę jazdy autobusem..
To ogłoszenie zabrzmiało dla mnie i dla Kastiela jak przesłanie. Oboje wiedzieliśmy, że pojedziemy...
Naszą radość przerwał telefon Iris..
- To mama, odbiorę...
- Nie ma sprawy...
Iris rozmawiała zamyślona, na jej twarzy malował się smutek i zmęczenie, w sumie nie dziwie się, to przez co przechodzi, mnie by wykończyło...
- Coś długo rozmawiają... ( moje rozmyślenia, przerwał Kastiel )
- Kastiel, to normalne, jak długo się nie widzi matki..
- O dobra, idzie... ( Iris przyszła do nas, Kastiel zaczął zasypywać ją pytaniami.. )
- I jak ?
- Mama powiedziała, że dojedzie za jakąś godzinę..
- To my chyba pójdziemy.. Zostawimy Cię z matką...
- Nie ma sprawy, jeśli chcecie, to zostańcie..
- Nie nie będziemy Ci przeszkadzać, prawda Kastiel ? ( powiedziałam to zwracając uwagę żeby przestał tyle gadać... )
- Taa.. Y to znaczy się tak.. Przepraszam, zamyśliłem się..
- Spoko..
- Posiedzicie jeszcze ze mną ?
- Jeśli chcesz, to możemy zostać.. ( powiedziałam )
- Będzie mi raźniej..
 - Nie lepiej jak wyjdziemy na dwór ? Przewietrzymy się.. ( zaproponował Kastiel )
- Najpierw musimy posprzątać.
- Spokojnie w 3 uwiniemy się raz dwa.. ( pocieszyłam Iris )
- No to do roboty. ( Powiedziała Iris.. )
  Ja myłam naczynia, po sniadaniu, Kastiel chował wszystkie wykorzystane przez nas produkty, Iris, wycierała naczynia i układała je do szafek.. Ze sprzątaniem poszło dosyć szybko. Wszyscy ubraliśmy się i wyszliśmy na dwór. Pogoda była cudowna. Wiał leciutki wiaterek, było całkiem ciepło. Spacerowaliśmy po ulicy... Nie chcieliśmy odchodzić zadaleko od domu.. W końcu zadzwonił telefon Iris..
Okazało się, że jej mama będzie u niej za 10 min.
Nie chcieliśmy psuć rodzinnej sielanki, dlatego postanowiliśmy, że pójdziemy...
- To dobra, my się zmywamy. Trzymaj się kochana. ( powiedziałam )
- Dziękuję, że zostaliście..
- Drobiazg, jakby coś się działo dzwoń od razu..
- Nie ma sprawy, dziękuję.
- Nie ma za co, do zobaczenia.
- Do zobaczenia..
  I tak chodziliśmy z Kastielem, poszliśmy do parku, polubiłam to miejsce..
Nagle zaczął padać deszcz..
Biegliśmy z Kastielem, jak najszybciej gdzieś się schować.. Znaleliśmy się, pod pięknym dachem, sklepiku, w parku, w koło niego rosło pełno kwiatów.. Było magicznie, padał deszcz. A my tak staliśmy... Kastiel wziął mnie w ramiona i pocałował.. Było jak w bajce... Na niebie pojawiła się piękna tęcza. To było idealne, na ukojenie wszystkich nerwów, związanych, z zaginięcem siostry Iris...
Kastielowi, chyba też się podobało... To było niezwykłe..
Staliśmy dalej w deszczu...  Wtuliłam się w Kastiela.. Było mi cieplej.. Kiedy przestało padać, skakaliśmy po kałużach, czuliśmy się jak dzieci.. Było zabawnie... Dzień zleciał nam szybko.. Nawet nie zauważyliśmy kiedy się ściemniło. Poszliśmy do domu... Kastiel siedział w moim, pokoju i coś tam przeglądał, na moim laptopie, ja natomiast, poszłam zrobić nam coś do jedzenia... Zrobiłam gofry, tak jakoś miałam ochotę na coś słodkiego.. Do gofrów zrobiłam sos czekoladowy.. Zawowałam Kastiela, do kuchni.. Jedliśmy gofry.. Kastiel polewał sobie sosem czekoladowym gofry, gdy nagle wziął go trochę na palec i umazał mnie nią.. Cała się kleiłam.. Było, zabawnie. Oddałam Kastielowi. Po chwili oboje byliśmy cali umazani.. Kastiel pocałował mnie... To był krótki pocałunek. W sumie to miał mi niby zlizać czekoladę w ust.. Ale wyszedł z tego pocałunek... Poszliśmy do salonu... Włączyliśmy telewizor. Leciały wiadomości.. Nagle osłupiałam..:
Znaleziono, ciało dziewczyny, pasującej do rysopisu zaginionej Christiane P.
- To nie do wiary !!! Nie to nie może być ona. Nie !!!!!!!!
- Monice ! Nie mamy pewności, że to jest Christiane.. ! Może to jakaś inna dziewczyna !
- A co jeśli to ona ?!
- Nie wiem.. Ale bądźmy dobrej myśli.. Może to jakaś inna dziewczyna..
- Mam nadzieję..
  Byłam cała blada, kiedy to usłyszałam.. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami..
Zemdlałam...
 C.d. nastąpi.. ;)

czwartek, 12 kwietnia 2012

-Nic, poprostu przeszłam wiele i znam się nieco na życiu.. - Nikt się na nim nie zna.. To tylko złudzenie..

- Halo.. ? Pobudka śpiochu..
- M.. Monice ? Co ja tutaj robię. ?
- Zaproponowałam Ci nocke u mnie, co już nic nie pamiętasz.. ?
- Przepraszam nie zbyt dobrze kontakuję z samego rana.
- Nie martw się. Jesteś głodny. ?
- W sumie, to tak..
- Masz szczęście, bo zrobiłam śniadanie..
- Jesteś kochana wiesz..?
- Wiem..
- To dobrze..
- Wygląda całkiem dobrze...
- Nie bój się nasypałam tam tylko trutki na szczury...
- Spoko, czyli będzie mi smakować..
Całkiem dobre, mimo że jest tu trutka na szczury..
- Widzisz.. Nie wiedziałam, co lubisz, zrobiłam Mięsnego Jeża.. :D
- Mięsny jeż ?!
- Ty go zjesz..
- Dobrze się czujesz ?
- Hahah.. Nie
- A no widać...
- Ajj tam. Żartuję to kanapki, z szynką, sałatą i serem.. ( podałam Kastielowi kanapki, po czym wziął je i zaczął jeść... )
- Całkiem nie zły ten Twój " Mięsny Jeż"
- Hahah.. Wiem Kastiel...
- Co Ty dzisiaj taka w dobrym humorze.? Jeszcze wczoraj jakoś nie zbyt chciało Ci się śmiać..?
- A jak myślisz Kastiel... ?
- To przeze mnie ? ( popatrzył na mnie, jakby z niedowierzaniem)
- Bingo, przystojniaku.. ( odrzekłam ponętnym głosem... )
- Ja przystojny daj spokój...
- A mi mówisz, że to ja mam kompleksy... Koleś jesteś największym ciachem jakie znam więc zamknij się i jedz te kanapki..
- Hahah.. No spoko. Jem..
- To dobrze..
- I jak smakuję..? ( zapytałam, najwyraźniej nie potrzebnie, bo kanapki znikały w ekspresowym tempie )
- Nie widać. ?
- Widać...
- Masz na dziś jakieś plany..?
- W sumie to dzisiaj sobota, weekend.. Wątpie.. A Ty ?
- Też nie..
- No to spoko, a czemu pytasz..
- Domyśl się... ( przewrócił oczami )
- Chcesz ze mną gdzieś wyskoczyć ?
- Nie sądziłem, że się zoorientujesz, tak długo myślałaś.
- Matoł ( sturchnęłam go mocno łokciem.. )
- Debilka... ( Oddał mi )
- Kretyn..
- Idiotka..
- Lubię Cię
- A ja Ciebie nie... ( powiedział to, z takim przekonaniem, że zrobiło mi się przykro.. )
- (cisza) .... To po co tu jesteś, skoro mnie nie lubisz..
- Dziewczyno, ale Ty masz zapłon..
- Co.. ?
- No jak myślisz...
- Ale o czym.. ?
- No skoro Cię nie lubię to.. ?
- To.. ?
- O r.. rany.. Aż tak cięzko się domyślić. ( miał dziwną minę, jakby wszystkiego mu się od nie chciało )
- Tak...
- Chodź trochę bliżej..
- No dobra...
 Usiadłam dosyć blisko...
- Albo nie lepiej wstań...
- Po co ?
- Wstań a nie zadawaj głupich pytań..
 Wstaliśmy jednocześnie.. Kastiel przyciągnął mnie bo Siebie dosyć mocno, tak że prawie padłam mu w ramiona..
- Nie bój się..
- To mnie nie szarp, ośle..
- Moja ośliczka..
- Mój matoł..
Powiesz mi w końcu, czemu mnie nie lubisz. ?
- Nn.. No wiesz...
- No właśnie nie..
Zapadła krępująca cisza, Kastiel zdenerwowany zaczął mówić...

- Ehh.. Znamy się prawie 5 i pół miesięcy.. I... Wiesz.. Z nikim innym, niż z Tobą, nie spędzało mi się tak dobrze czasu..
- Co chcesz, przez to powiedzieć. ? ( spytałam )
- Że mi się podobasz...
- Wiem o tym.. Ty też mi się podobasz, od dawna.. ( powiedziałam skrępowanym głosem )
- Od jak dawna?
- No.. Kurde.. Odkąd na Ciebie wpadłam.. ( zaśmiałam się nieco )
- Haha.. Dobre czasy..
- Wiem..
- No tak...
  Kastiel wziął mnie do siebie i przytulił cholernie, mocno...
- Auć ! Bo mnie udusisz...
- Uwierz.. Lubię zabijać ludzi.. W szczególności takie dziewczyny jak Ty..
- Debil..
- Ale za to Twój..
- No tak, mój..
Powiesz mi w końcu, to co masz mi do powiedzenia. ?
- Ehh..
- Co Ci jest.. ?
- Nic..
- Wyglądasz, na zdenerwowanego.. Usiądźmy lepiej..
- Zgoda..
- ( cisza... )  Długo tak jeszcze nie będziemy się do siebie odzywać..
- Nie.. Cholera nie wiem jak Ci to powiedzieć... Nn.. Nie za często mówie takie słowa... Bo wiesz.. Z Tobą to w ogóle, jest jakoś inaczej.. Bo wiesz.. Zdarza się i tak, że ludzie zawsze gdzieś na siebie czekają,czy to na środku pustyni, czy w wielkim mieście. Gdy ich drogi się przetną, a spojrzenia spotkają, przeszłość i przyszłość tracą znaczenie. Istnieje tylko ta jedna jedyna chwila i niesamowita pewność, że wszystko, co na niebie i ziemii, zapisane zostało tą samą ręką. To Ona powołuje do życia Miłość i dla każdego człowieka którz pracuje, odpoczywa i szuka szczęścia na tym świecie, stworzyła bratnią duszę. Bez tego straciłyby sens ludzkie marzenia.- Co takiego.. ? ( zrobiłam minę jak srający kot na pustyni.. )
- ( słabym, załamyn głosem powiedział)
Kkk.. Kocham.... Kocham Cię Monice...
- Kastiel.. ?
- Co.. ?
- Też Cię Kocham...
- Jacie.. Dziewczyno doprowadzasz mnie do zawału..
- O to chodzi, Kotku.. ( powiedziałam uśmiechając się na całego )
- Słodka , jesteś wiesz...
- Wiem..
   Poczułam cholerny ucisk w brzuchu, myślałam, że zwymiotuję.. Ale on chyba wyczuł co mi jest.. Delikatnie musnął kciukiem moje wargi i oparł dłoń na policzku, wpatrując mi się w oczy...
- Nie denerwuj się..
- Łatwo Ci powiedzieć..
- Też się denerwuję..
- To dobrze..
- Kocham Cię.. Zapamiętaj te słowa..
- Też Cię kocham, i to cholernie mocno..
  Przytułiłam się do Niego, po czym jak to bywa po takich słowach, pocałowaliśmy się..
Ten pocałunek był dłuższy od poprzedniego.. Równie namiętny i słodki.. Kastiel miał boskie usta, a jego styl całowania może przejść do historii..
 Oderwaliśmy od siebie nasze usta, kiedy nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi..
 - Cholera kto to .. ?
- Domyślam się, to pewnie Iris..
- Po, co miałaby przychodzić ?

- Obiecała mi wczoraj, że wpadnie dotrzymać mi towarzystwa..
- No to wpadła w nie najlepszej porze..
- Dobra ide sprawdzić kto to..
  Otworzyłam drzwi, by sprawdzić kto to.. Wydawało mi się, że Iris urosła ze 15 cm i że jej cycki gdzieś zniknęły, kiedy nagle moim oczom ukazał obraz mężczyzny..
- Nathaniel.. ? ( nie wierzyłam, co ten palant tutaj robi ? )
- Cześć Monice.. Martwiłem się, że nie ma Cię w liceum..
- Nie ma takiej potrzeby..
- Mogę wejść.. ?
- Nie jestem sama.. ( próbowałam go spławić, ale nie wychodziło mi to zbytnio )
- To z kim jesteś.. ?
    Za moimi plecami stanął Kastiel..
- Ze mną...
- Nie wiedziałem, że jesteście razem..
- No to już wiesz blondasku.. ( Kastiel powiedział z pogardą.. )
- Wiesz, że możesz wylecieć z liceum ? ( Nathaniel zaczął grozić Kastielowi, ale ten jakoś zbytnio się tym nie przejął )
- Wiem, nie obchodzi mnie to..
- Ciebie nie obchodzi nic, zobaczymy jak będzie z Monice..
- Uważasz, że nie obchodzi mnie własna dziewczyna. ?  ( powiedział to z wściekłością, w głosie, nie wróżyło to nic dobrego.. )
- Skoro nic Cię nie obchodzi, to pewnie z dziewczyną będzie tak samo..
- Nathaniel zamknij się, nie znasz Kastiela tak dobrze jak ja, w ogóle to mogłeś wcale nie przychodzić..
- Przyszedłem, bo się o Ciebie martwię..
- Nie ma takiej potrzeby.. Teraz Kastiel może się o mnie martwić..
- Zrozumiałeś blondasku ?
- Zamknij się nie do ciebie przyszedłem.
- Sam się zamknij debilu..
- Sam jesteś debilem..
- Chłopaki, przestańcie zachowywać się jak dzieci !! ( krzyknęłam )
- Dobra...
- Ok.. Ale niech blondasek uwarza..
- Nie boje się Ciebie..
- To zacznij..
- Pfff. Nie..
- Nataniel, Kastiel zamknijcie te krzywe mordy. !!
- Nie krzycz.. Nie jesteś sama..
- Długo masz zamiar stać w moich drzwiach ?
- Nie. W sumie pójdę. Ale żebyś potem, nie żałowała, jak stanie się coś nie dobrego..
- To moja sprawa ( trzasnęłam drzwiami przed jego gębą.. Po co w ogóle przychodził ? )
- Boże, co za przypieprz..
- Tylko nerwy przez tego mongoła trace..
- Uspokój się..
- Taa..
- Taa. ?
- Tak..
- ...
- Coś tak nagle ucichł ?
- Nie wiem tak jakoś...
- Przejdziemy się gdzieś, mam dosyć siedzenia w domu.. ( byłam zła, jak diabli, ale fakt że był przy mnie Kastiel, nieco poprawiał mi humor )
- Nie ma sprawy.. Świeże powietrze dobrze nam zrobi..
- Poczekaj pójdę się przebrać.
- Nie ma sprawy..
  Poszłam szybko się przebrać, ubrałam, czarną koszulkę w tęczowe paski, ciemno szare, przetarte rurki, czerwone conversy i skórzaną kurtkę..
Oczy lekko pomalowałam czarną kredką, za to mocno je wytuszowałam..Kiedy byłam gotowa, podeszłam do Kastiela, który tak jakby zaniemówił..
- Wow..
- Co ?
- Wyglądasz nieziemsko.
- Dziękuję..
- To jak idziemy ?
- Tak...
   Wyszliśmy na dwór. Było dosyć ciepło, ale wiał wiatr. Drzewa zieleniły się, coraz bardziej, po ulicy spacerowali zabiegani ludzie.. Sklepy były wypchane, po brzegi.. Jedynie w kawiarni na rogu Medieval Area nie było takiego tłoku ..  Kastiel, postanowił, że tam pójdziemy. Poszliśmy, znaleźliśmy, przytulny stolik, koło ściany, na dworze... Oboje zamówiliśmy to samo, duże latte machiato i sernika wiedeńskiego z truskawkami i polewą czekoladową..
- Podoba Ci się ?
- Tak jest świetnie.. Nie wiedziałam, że lubisz takie miejsca..
- Często przychodziłem, tu z matką.. To miejsce przypomina mi o niej.. ( Jego głos zaczął się załamywać.. )
- Wspomnienia bolą... Bo wiesz.. Najpierw cierpimy żeby zrozumieć życie.. Poznajemy tę złą stronę..
Potem zaczyna być dobrze i ujawnia się druga ta lepsza strona.. Niby wszystko się układa, ale potem nagle tak samo od siebie wszystko rozpada się na milion kawałków..
- Mówisz, tak jakbyś połknęła słownik j. polskiego..
- Nie prawda... Mówię po prostu o życiu..
- W sumie... To nawet podoba mi się ten Twój poetycki bełkot..
- On nie ma Ci się podobać to jest rada, to słowa pisane z głową i od serca...
- Nie wiem, co w Ciebie wstąpiło..
- Nic. Poprostu przeszłam wiele i znam się nieco na życiu..
- Nikt się na nim nie zna.. To tylko złudzenie..
- Idziemy gdzieś jeszcze.. ?
- A gdzie chcesz iść ?
- Nie wiem, zaproponuj mi coś..
- Chodźmy do parku.. To fajne miejsce..
- Zgoda..
  Poszłam z Kastielem.. Całą drogę milczeliśmy, pewnie dlatego, że nasz humor tak jakby wyparował...
Gdyby tego było mało, w parku spotkaliśmy Amber...
- Co Ty tutaj robisz szmato ?
- Zamknij tą krzywą mordę idiotko..
Nie widzisz.. ? Idę z moim chłopakiem..
- Kastiel to Twój chłopak..
- Nie widać Barbie ?
- Koleś chyba gust straciłeś..
- Nie.. Ja przynajmniej go mam.. Zrozum, nie kręcą mnie takie nadęte panienki jak ty więc spadaj..
- Nie zgrywał takiego twardziela, pedale..
- Teraz pedale, a przedtem do mnie rwałaś.. Amber jesteś żałosna...
- Pfff. Ja żałosna... Chciałbyś..
- Nie chcę.. Wszyscy o tym wiemy.. Daj mi spokój Barbie...
- A nie będe gadać z takim plebsem jak wy..
- Szlachcianka się odezwała..
   Za Amber znajdował się mały staw, całkiem brudny...
- Amber.. ? ( zapytałam tak jakbym chciała jej coś zrobić... w sumie to chciałam )
- Co ?
- Nic.. ( zbliżałam się do Amber z Kastielem, tak jak byśmy chcieci japrowadzić ją w ślepy punkt, a potem pobić.. Podchodziliśmy do niej tak, że wpadła do tego stawu... W końcu straciła równowagę i wpadła do stawu z wielkim pluskiem... Zaczęła się drzeć i grozić nam, że o wszystkim powie swojemu bratu i że zepsuję nam opinię... Mi i Kastielowi zwisało to po całości.. )
- Aaaa ! Moje nowe ubrania.. Wiecie oboje ile kosztowały ?!
- Hahahaha... Nie obchodzi nas to, miłej kąpieli..
- Chodź Kastiel, niech zażywa pilingu z wodorostów..
- Hahah.. Właśnie chodźmy..





 

- Nie no ja padam... ( zaczęłam się śmiać jak idiotka )
- Dlaczego ? ( Kastiel, też się śmiał.. )
- No przez Amber...
- Nie tylko Ty.. Lepiej spadajmy..
- A co, jeśli powie o nas Nathanielowi ?
- Daj już z nim spokój dobra ?! ( powiedział z wściekłością.. )
- Ejj. Spokojnie.. Przecież kocham Ciebie, nie jego.
- To dobrze...
- Wiem..
- Gdzie idziemy. ?
- Nie wiem...
- Też nie wiem..
- Chodźmy do mnie.. Jeszcze u mnie nie byłaś.. ( powiedział pewnie.. )
- Ok.. ( powiedziałam.. )
   Szłam za Kastielem... Po drodze rozmawialiśmy o tym jak Amber rwała do niego  i jak cały czas ją spławiał, po czym zepsuła mu opinię, ale on wcale się tym nie przejmował... I tak praktycznie każda laska, do niego rwała... Nie miał problemów z dogadaniem się z niektórymi kolesiami.. Rozmawialiśmy też, o nas...
- Pamiętasz jak na mnie wpadłaś ?
- Tak pamiętam... Szłam wtedy słuchając Vixenów, gdy nagle ni z tąd ni z owąd pojawiłeś się Ty, a ja na Ciebie nawrzeszczałam...
- Hahah.. To było nie złe... " Jak chodzisz kretynie ! "
- O boże dalej to pamiętasz ?
- Mhm.. ( posłał mi uśmieszek... )
- Rozwalasz mnie czasami
- Ja, czemu...?
- No ogółem..
- Nie możesz jaśniej ?
- A co, mówię ciemniej ?
- Niee. Ale nie łapie czasami o co Ci chodzi..
- A no to spoko.. No czasem rozwalasz mnie zachowaniem..
- Aha.. ( powiedział nie chętnie.. )
- No tak.. Ale pozytywnie, rzecz jasna..
- To dobrze..
- No.
    Dochodziliśmy do całkiem ładnej i porządnej dzielnicy... Domy wyglądały tutaj na zadbane.. W koło chodzili przechodnie z psami..
- Ładny pies. No nie ?
- I tak mam ładniejszego..
- Jaka rasa ?
- Owczarek..
- To dosyć spore i kochane psy..
- Wiem.. Ogółem kocham psy, to dobre stworzenia, a nie to co koty..
- E tam.. Koty też są spoko..
- Ale są fałszywe.. Psy są wierne..
- Zgadza się..
- ...
- Daleko jeszcze do Ciebie ?
- To tutaj..
    Wskazał na ładny i duży dom... Za domem znajdował się ogród, w którym biegał pies, była tam też huśtawka, stolik i 2 krzesła..
- Idziemy do ogrodu czy domu ?
- Wole zostać w ogrodzie, całkiem ładnie tu u Ciebie..
- To zasługa Lysandera.. On podrzucił mi pare rośliń, tak samo jak i Dake..
- Nie źle.. Taki przytulny ten Twój ogródek..
- Ciesze się , że Ci się podoba..
    Usiedliśmy na huśtawce... Moją głowę oparłam, na ramieniu Kastiela... On splątywał moje włosy palcami... Siedzieliśmy tak, do wieczora... Zrobiło się całkiem zimno.. Kastiel zaproponował żebyśmy poszli do środka..
- Ładny dom.. ( rozglądałam się naokoło )
- Dzięki..
- Jesteś głodna..?
- Nnn. Nie..
- Nie wstydź się..
- Nie wstydzę..
- Wstydzisz..
- No dobra... Rozgryzłeś mnie..
- No widzisz ( posłał mi łobuzerski uśmiech.. )
Na co masz ochotę ?
- W sumie to sama nie wiem..
- Mam tutaj zrobione kanapki z szynką, serem i sałatą, takie same jedliśmy wczoraj u Ciebie..
- Wyglądają nie źle..
- Jedz.. Wyglądasz na zmarzniętą i głodną.. ( Okrył mnie Swoją bluzą i przytulił.. )
- Cieplej Ci ?
- Tak.. Dziękuję..
- Zaraz zrobię nam herbatę..
- Dziękuję..
- Nie ma za co.. Chcesz to idź do salonu i włącz sobie telewizor, zaraz do Ciebie dołącze..
- Nie ma sprawy..
   Poszłam do salonu, czułam się tak jakoś dziwnie.. Pierwszy raz, byłam w domu chłopaka... Zazwyczaj, to ja zapraszałam ich do siebie.. Za moimi plecami stał Kastiel..
- Co jest wyglądasz na spiętą.. ?
- Nie nic takiego.. Po prostu 1 raz jestem u chłopaka w domu to zazwyczaj ja zapraszałam ich do siebie..
- Ahh. Rozumiem ( uśmiechnął się łobuzersko.. )
   Włączyliśmy telewizor.. Jeździliśmy po kanałach po czym nagle z niedowierzaniem usłyszeliśmy... :
Zaginęła dziewczyna, nie wysoka, rude włosy, spięte w warkocz, chodziła do liceum Słodki Amoris...
Kiedy to usłyszałam zbladłam jak ściana.. Iris...
- Boże, wszystko z Tobą dobrze ?
- Nie wiem...
- Myślisz, o tym co ja..
- Nie wiem..
- Iris.. ( kiedy wypowiedział jej imie wybuchnełam płaczem.. )
- A co jeśli to ona zaginęła ?
- Nie ma takiej opcji...
   Nagle zadzwoniła komórka.. To Iris !
-  ( Chlip, chlip usłyszałam w słuchawce...) Mmm.. Mon.. Monice..
- Iris... ? Co się stało ?
- Oglądasz wiadomości ?
- Tak, myślałam, że chodzi o Ciebie..
- Nie nie o mnie.. Tylko o moją siostrę Christiane...
- O boże...
Ir.. Iris ?
Hal.. Halo ?
Iris ! Jesteś tam ?
- Przepraszam, tak jestem..
- Boże wystraszyłaś mnie..
- Przepraszam..
- Nie masz za co..
- Gdzie Ty jesteś.. ?
- Teraz to nie istotne..
- Słyszę jakiś głos..
- To Kastiel...
- Nie mów, że jest u Ciebie..
- Nie..  Ja jestem u niego..
- Wow..
- Wiem..
Iris.. Nie martw się Christiane napewno się odnajdzie, zobaczysz..
- Mam taką nadzieję.. Boże to moja jedyna siostra.. Zabiję się, jak coś jej się stanie..
- Iris.. Nie możesz tak mówić.. Trzeba być dobrej myśli..
   Nagle Kastiel zaproponował, bym zapytała Iris, czy nie wpadnie do nas na noc.. Przyda jej się towarzystwo...
- Iris.. ? Jesteś sama w domu ?
- Tak a co.. ?
- Kastiel zaproponował żebyś do nas wpadła..
- To wy wpadnijcie, ja nie jestem w stanie nigdzie się ruszyć ( cały czas mówiła załamanym głosem.. )
- Zgoda..
Zadzwonię później..
- Dobrze..
   Kastiel zaczął mnie wypytywać, o całą rozmowę z Iris..
- Co jej się stało. ?
- Jej nic.. To nie ona zagineła, tylko jej jedyna siostra...
- O dobry Boże..
- Wiem...
- Co robimy ?
- Jak to co.. Idziemy do niej..
- Zgoda..
Pognaliśmy do przed pokoju, w którym zostawiliśmy okrycia wierzchnie...
 - Ubierz się ciepło, na dworze o tej porze, panuję chłód..
- Wiem..
- Jesteś cała roztrzęsiona..
- Kastiel Iris to moja najlepsza przyjaciółka, muszę jej pomóc..
- Wiem.. Rozumiem Cię.. Gotowa ?
- Ttt. Tak..
- To chodźmy...
 C.d nastąpi... ;)

Wiesz.. Pakiet dobrego zachowania już dawno mi się skończył..

What if I wanted to break
Laugh it all off in your face
What would you do?
What if I fell to the floor?
Couldn’t take this anymore
What would you do, do, do?

Come break me down
Bury me, bury me
I am finished with you

What if I wanted to fight
Beg for the rest of my life
What would you do? (do, do)
You say you wanted more
What are you waiting for?
I’m not running from you

Come break me down
Bury me, bury me
I am finished with you
Look in my eyes
You’re killing me, killing me
All I wanted was you

I tried to be someone else
But nothing seemed to change
I know now, this is who I really am inside
Finally found myself
Fighting for a chance
I know now, this is who I really am

Come break me down
Bury me, bury me
I am finished with you, you, you
Look in my eyes
You’re killing me, killing me
All I wanted was you

Come break me down
Break me down
Break me down

What if I wanted to break?


Tak zgadza się to tekst piosenki 30 seconds to mars... Lubiłam ich posłuchać kiedy coś mnie wkurzało, albo nie czułam się najlepiej... Dzisiaj akurat byłam i wkurzona i nie najlepiej się czułam..
Byłam wkurzona na samą siebie, co ja ze sobą robie...
Od 5 miesięcy chodziłam do liceum, a nikt jeszcze nie wiedział o tym, że zaczęłam ćpać...
Nie starczało mi już kasy, na towar, musiałam przecież coś jeść... Moje policzki były zapadnięte..
Jak ktoś taki jak Kastiel, może gadać z kimś takim jak ja... Przecież wyglądam okropnie...
Strasznie kręciło mi się w głowie, miałam też ochotę zwymiotować...
Myślałam, że zaraz coś rozwalę...

Nie chciałam dzisiaj iść do szkoły, nie w takim stanie..
Dzień dłużył mi się jak nigdy dotąd...
Nagle zadzwonił telefon..
- Cześć Monice co z tobą ?
- Iris... To Ty.. Cześć źle się czuję...
- Wpadne do Ciebie, żeby dotrzymać Ci towarzystwa..
- N.. Nnnie.. Nie wiem czy to dobry pomysł..
- Daj spokój wpadnę.
- Nie musisz...
- Ale chcę.
- No dobra.. Ale mówie, że to zły pomysł..
- Do zobaczenia..
- Narazie..
  Cholera... Co ona sobie pomyśli, gdy mnie zobaczy... Wyglądam jak jakieś zoombie...
   Poszłam przed lustro pomalowałam oczy kredką, dosyć mocno, bo tak lubię, włożyłam czarną bokserkę i ubrałam czarno granatową koszulę w krate... Na nogach miałam czarne, nieco podniszczone trampki..
Wyglądałam jak hipsterka, jeszcze te rozchochrane szare włosy...
 Nie zbyt chciałam dzisiaj widzieć Iris, w ogóle to dzisiaj nie chciałam widzieć nikogo... Chciałam być sama. Ale może, to i lepiej, że ktoś mnie odwiedzi...
 Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi...
- Hej Moni...
- Hej Iris, mówiłam, że to nie zbyt dobry pomysł..
- Rrr.. Rany dziewczyno co Ci się stało, wyglądasz, jak nie Ty..
- Mówiłam, że czuję się fatalnie.
- Wyglądasz, jakbyś wpadła z głową do miksera...
- Dzięki.. Miło..
- Przepraszam nie chciałam Cię obrazić.
- Nie spoko, nie obraziłaś, poprostu dzisiaj nie jestem w nastroju...
- Dziewczyno co Ty robiłaś dzisiaj cały dzień, trzeba Cię wyciągnąć z domu..
- Nie, wolę tu zostać.. Opowiedz mi lepiej, co się działo dzisiaj w liceum..
- Eh.. Jest co słuchać... Amber nagadała na Ciebie takich plot, że Nathaniel się na nią wydarł..
Kastiel jak to usłyszał, to nie chciał w to wierzyć.. Wydaje mi się, że domyślił się, że to sprawka Amber...

- Ale, co ona znowu na mnie nagadała, zabiję szmatę..
- Ej spokojnie... Powiedziała tylko tyle, że Ken jest Twoim chłopakiem. I...
- I... ?
- I, cytuję: dla takiej krowy jak ona, nie ma miejsca w naszym liceum, więc niech spieprza, skąd przyszła...
Pewnie, puszcza się na prawo i lewo, skoro nie chodzi do szkoły...
- Co za piz...
- Nie kończ...
- Ok.. Nie ma mnie dopiero od tygodnia , a ona już gada, tak jakby nie było mnie wieki.. Współczuję Nathanielowi takiej siostry.. A, nie wiesz, co dokładnie mówił Kastiel. ?
- Wiesz... W sumie to dzisiaj z Nim gadałam...
Mówił, że szkoda, że dziś Cię nie było, bo chciał zamienić z Tobą pare słów... Nic więcej mi nie powiedział...
- Ok.. Szkoda, że nie poszłam.. Kastiel to fajny typ....
- Fajny... ?! Daj spokój, nie da się z Nim w ogóle dogadać, zachowuje się jak gówniarz, w ogóle co on sobie myśli, że z takim zachowaniem daleko zajdzie, czy co ?
- Iris, Kastiel to typ, rockowego, bezczelnego, chłopaka, który jest niezależny... W ogóle,  Kastiel to ciacho...
- Nie mów, mi że podoba Cię się Kastiel...
- Wiesz... W sumie... To tak..
- O rany, dziewczyno nie wiesz w co się pakujesz...
- Iris. To moja sprawa...
- Jak chcesz... Ale z Kastielem będzie ciężko..
- Iris.. Uwierz potrafię się z Nim dogadać...
Możemy zmienić temat. ?
- A co nie chcesz o Nim gadać...
- Nie nie w tym rzecz, poprostu dzisiaj nie mam głowy, by myśleć o chłopakach..
- A rozumiem.. Poczekaj mam tu coś dla Ciebie.. Kupiłam na bazarze.. Myśle, że poprawi Ci się humor..
- O boże.. To najlepsza rockowa bransoletka, jaką widziałam, skąd wiedziałaś, że przepadam za Red Vixen ?
- Eh... Mam swoje sposoby
- Kastiel.. ( powiedziałyśmy jednocześnie.. )
- Wiesz Monice... W sumie, to nie wiedziałam, że jesteś rockową dziewczyną.. Jakoś tak nie specjalnie gadałaś, ze mną o tego typu muzyce...
- Wiesz.. Myślałam, że się domyślisz, przez ciuchy i zachowanie...
- E... Zachowujesz się raczej normalnie, nie jesteś chamska ani nic..
- Tylko w stosunku do osób, które lubię..
- To nie lubisz Kastiela ?
- A skąd wiesz, jak z nim gadam i czy go lubię.. ?
-  Wiesz, z Kastielem, trzeba raczej na ostro, gadać..
- Iris, wiem o tym... Ale to, że zachowuje się względem niego bezczelnie, działa tylko na moją korzyść...
- A, dobra nie wnikajmy..
- W sumie to mam pomysł..
- Jaki... ?
- Rusz się z domu, pójdziemy się przejść...
- No nie wiem..
- No chodź, wyglądasz nie najgorzej.. Tylko uczesz włosy..
- Spoko.. No dobra, moge iść ale na chwilę..
- Zgoda..
 Uczesałam włosy i założyłam skórzaną kurtkę, tę samą, w której wpadłam na Kastiela...
 - Monice.. ?!

- Yyy.. Przepraszam zamyśliłam się.
- Nie ma sprawy, to chodźmy...
- No, to w drogę..
 Chodziłyśmy z Iris po mieście, było już dosyć ciemno.. Iris powiedziała, że musi wracać.. W sumie spędzilśmy dzisiaj cały dzień...
- Monice.. Ja już pójdę.
- Iris..
- Tak Monice.. ?
- Dzięki...
- Nie ma za co, jeśli nie masz nic przeciwko, mogę wpaść jutro jeśli będziesz chciała..
- Nie ma sprawy, jakby co to napisz mi sms'a.
- Ok. To do jutra.
- Do jutra...
  Wracałam do domu, gdy nagle zobaczyłam Jego.. Siedział oparty o mur.. W czarnej kurtce, czarnych conversach, i jeansowych spodniach... Wyglądał nieziemsko..
- Kastiel ?
- Mmm.. Monice ?
- Wszystko w porządku.
- Taa..
- Czy na każde pytanie musisz odpowiadać taa.. ?
- Nie nie muszę...
- To dobrze...
- Co tutaj robisz o tej porze..?
- Wracałam ze spaceru z Iris..
- Iris.. Rozmawiałem z nią dzisiaj. Amber nasiała o tobie nie złych plotek..
- Kastiel.. Czy możemy nie mówić o Amber..
- Tak nie ma sprawy, zmiana tematu..
- Ok..
- Czemu nie ma Cię w liceum.. ?
- Źle się czuję.. Tyle...
- Jakoś w to nie wierzę.. Nie wyglądasz jakbyś miała się źle czuć..
- Czuję się  źle.. Ale nie fizycznie, tylko psychicznie...
- Dziewczyno jakie Ty masz źrenice..
- Jakie.. No noralne, zwykłe..
- Jak spodki... Przyznaj się jesteś na głodzie..
- Dlaczego tak myślisz..
- Monice... Spokojnie też ćpałem.... Wiem jak to jest być na głodzie.. Chcesz to mogę Ci załatwić nieco towaru..
- Nie musisz...
- Ale chcę lepiej się poczujesz...
- W sumie to i racja..
- Ale Monice.. Obiecaj mi coś..
- Co..?
- Że za wszelką cenę, będziesz starała się to rzucić..
- Chodzi Ci o ćpanie.. Myślałam o tym, ale jakoś nie mogę, przestać to nie łatwe..
- Nie martw się pomogę Ci.. Sam skończyłem z nałogiem, ale znam paru ludzi. od których mogę załatwić dla Ciebie towar...
- To miłe...
- Ajj. tam.. Poprostu chcę żebyś się dobrze czuła tyle..
- No spoko..
- Chodź za mną..
- Gdzie mnie prowadzisz..?
- Nie bój się dziewczynko.. Jesteś ze mną..
- Nie nazywaj mnie dziewczynką, nie jestem nią...
- Ale czasem tak się zachowujesz.. Jak dziewczynka..
- Kastiel.. To normalne idioto...
- Idioto. Miło..

- A niby jak miałam Cię nazwać..?
- Nie no spoko. Lubię jak ktoś nazywa mnie idiotą, przyzwyczaiłem się...
- A to spoko...
- No..
  Szłam z Kastielem po mieście, nie wiedziałam nawet która godzina.. Było dosyć ciemno.. Nie bałam się.. Nie przy Kastielu..
- To tutaj.. Poczekaj tu na mnie.. Zaraz wrócę.
- Dobra nie ma sprawy...
   Kastiel podszedł do jakiegoś kolesia... I zaczął o coś wypytywać, gdy ten dał mu trochę towaru..
- Monice..Ale wiesz, że to nie jest wyjście, i że musisz to rzucić.. ?
- Wiem.. Ale niby po co mam to rzucać.. Dla kogo.. ?
- Zrób to dla mnie.. Dziewczynko.. ( uśmiechnął się łobuzersko )
- Dla Ciebie.. ? ( czułam że się czerwienie.. )
- Tak dla mnie.. To będzie jak przysługa za towar..
- Nie wiem czy dam rade..
- Też nie wiem, ale jak nie spróbujesz to się nie dowiesz..
- No tak...
- Dobra pora się zmywać, muszę odprowadzić Cię do domu, Twoi starzy pewnie dostaną szału..
- Nie mieszkam z rodzicami.. Jestem sama. Ojciec pracuje na wyjazdach, a matka odeszła od ojca...
- Nie wiedziałem.. U mnie jest podobnie. Ojciec włóczy się po świecie, a matka zmarła kiedy miałem jakieś 11 lat..
- To przykre ...
-  E.. Tam.. Przyzwyczaiłem się.. Przynajmniej czuje się wolny.. Zero kontoli, mogę robić co mi się podoba..
- Rozumiem. Też tak mam.
- To czemu z tego nie korzystasz ?
- Korzystam...
- Jakoś nie zauważyłem..
- A ćpanie..
- No tak ćpanie...
- Prawie jesteśmy..
- No tak..
- Eh.. To narazie..
- Narazie..
Patrzyłam jak odchodził gdy nagle w mojej głowie usłyszałąm głos : Biegnij za nim zaproś go do siebie jest zmęczony..
 Pobiegłam za Kastielem..
- Kastiel !
- Monice.. Nie idziesz do domu.. ?
- Wiesz pomyślałam, że jak chcesz.. To... Możesz zatrzymać się u mnie...
- Spoko.. Ale nie wiem czy tego chcesz..
- Tego znaczy się czego.. ?
- No żebym się u Ciebie zatrzymał..
- Gdybym tego nie chciała, nie biegłabym za Tobą..
 To jak ? Idziesz do mnie ?
- No dobra.. Skoro nalegasz..
 W głowie miałam tylko głos Iris: Dziewczyno w co Ty się pakujesz. ?
 No właśnie w co ja się pakuję...?
 - To tutaj.. Wejdź.
- Nie zły dom..
- Dzięki..
- A gdzie Twój pokój..?
- Tam ...
  Weszliśmy do mojego pokoju, Kastiel rozglądał się po nim...  W pokoju wisiały fotografie mojego psa, pare moich zdjęć z wakacji oraz dużo plakatów w rockowym klimacie.. Uwagę Kastiela przyciągnęło jedno z moich zdjęć na plaży, w samym bikini..
- Tak wiem wyglądam na nim okropnie..
- Żartujesz.. ?

- Nie..
- Dziewczyno masz więcej kompleksów niż mi się wydawało..
- To nie kompleksy tylko prawda..
- Przecież na tym zdjęciu wyglądasz zajebiście..
- Yyy. Nie przesadzasz trochę.. ?
- Wcale.. Mówię poważnie.. ( zbliżył się do mnie uśmiechnął się lubuzersko i rozchochrał mi włosy.. )
- Co robisz.. ?
- Nic.. Bawie się..
- Moimi włosami ?
- Tak są fajne...
- Dzięki..
- Usiądziemy na łóżku, wiem głupio to brzmi..
- Wcale nie..
  Usiedliśmy na łóżku. Kastiel wpatrywał się w moje oczy, a ja w jego... Nasze ręce jak 2 mangesy, styknęły się ze sobą.. W końcu Kastiel złapał moją dłoń..

- Co robisz. ?
- Biorę to co moje..
- Miło...
- Wiem..
 Nagle Kastiel położył się u mnie na łóżku..
- Połóż się nic Ci nie zrobię..
- Wiem. Nie boję się..
  Położyłam się obok Kastiela.. Czułam jak jego dłoń głaskała moją w końcu oboje odwróciliśmy się w swoją stronę tak, że mogliśmy patrzeć sobie w oczy..
- Kastiel..
- Hmm. ?

- Nie wiedziałam, że taki jesteś..
- Taki to znaczy się jaki.. ?
- Miły.. Ciepły... Przyjacielski..
- Wiesz... Jestem bezczelnym kolesiem, ale kiedy przyjdzie co do czego, to jestem otwarty...
- Wiem.. Otworzyłeś się przede mną, a ja przed Tobą.. Nie sądziłam, że to powiem.. Ale.. Lubię Cię Kastiel..
- Wiem.. Też Cię lubię Monice.. I to bardzo...
 Nagle czułam jak jego usta zbliżają się do moich.. Czułam, że to ten moment.. W końcu się pocałowaliśmy.. Było jak nie w tym świecie.. Pocałunek był długi i namiętny... Tak jakbyśmy oboje chcieli przekazać sobie, że coś nas łączy... W końcu Kastiel oderwał swoje usta od moich i uśmiechnął się tak, że czułam jak się rozpływam..
- To było miłe..
- Potwierdzam..
- Hehe.. Nie jesteś śpiąca. ?
- Przy Tobie jakoś tak nie chce mi się spać.
- Mi przy tobie też...
- Myślałem, na początku, że jesteś zwykłą, normalną i grzeczniutką dziewczyną, ale szybko dowiedziałem się, że jesteś niegrzeczna..
- Wiesz.. Pakiet dobrego zachowania już dawno mi się skończył.
- Lubię kiedy tak mówisz..
- A ja lubię, to że tu jesteś...
- Ciesze się..
- Cholera, spać mi się chce nieco..
- Mi chce się spać od ponad 3 godzin, ale tak fajnie mi się z Tobą rozmawia, że nie chce iść spać..
- Dobra wiesz, kiedyś trzeba się  położyć, nie jesteśmy przecież robotami.
- Masz rację..
  I tak oboje zasnęliśmy...


środa, 11 kwietnia 2012

Don't be scared.. Ta jasne...

Nie mogłam uwierzyć że dzisiaj nadszedł ten dzień... Cały czas bałam się, jak wypadnę w nowym liceum, czy ludzie mnie zaakceptują, czy poznam kogoś nowego..
Byłam roztrzęsiona, uspokajała mnie jedynie muzyka Vixenów i myśl, że dam radę... Krzątałam się tu i tam podziwiając ogród.

 Weszłam do środka, gdzie od razu znalazłam się na korytarzu. Liceum wydawało się być wielkie, bałam się, że się w nim zgubię, na szczęście spotkałam dziewczynę imieniem Chinoku Mike, która opowiedziała mi o tym jak się odnaleźć itd... Chodząc tak natknęłam się na dyrektorkę, która skierowała mnie do gospodarza szkoły, Nathaniela...
  Nie wiedziałam co mnie czeka, jak wygląda gospodarz i jaki jest. Bałam się że się z nim nie dogam, że mnie nie polubi, albo wyśmieje.. Idąc i nie wiedząc, czy zapukać czy nie usłyszałam uchylające się drzwi, zza których wyjrzał wysoki blondyn o złotych oczach, w białej koszuli i krawacie... Uśmiechnął się do mnie i zapytał czy czegoś nie potrzebuję.
- H..hhhej... Szukam Nathaniela to Ty ?

- Tak Nathaniel to ja w czym mogę Ci pomóc..
- Dyrektorka skierowała mnie do Ciebie w sprawie mojej teczki z dokumentami...
- Ahh... To Ty jesteś ta nowa. Nie ma problemu zaraz ją przejrzę ( sprawdzał czy wszystko jest... )
Niestety brakuję Ci tylko zdjęcia, możesz zrobić je na bazarze...
- Jesteś pewien, sama przygotowywałam wszystkie dokumenty ?
- Poszukam jeszcze Twojego formularza, pewnie leży zawieruszony między innymi papierami...
- To ja już pójdę, nie będe Ci przeszkadzać. Do zobaczenia
- Nie przeszkadzasz, do zobaczenia..
   Samotnie chodziłam po liceum obserwowałam ludzi, ich zachowanie, gdy nagle moim oczom ukazała się znajoma sylwetka, to nie możliwe, co on tutaj robi... ?!
- Ken ?! A co Ty tutaj robisz ?
- Cześć Monice. Jak miło że Cię widzę.. Wiesz kiedy dowiedziałem się że przyjęli mnie do tego samego liceum co Ty, byłem w raju. To wspaniale że będziemy mogli utrzymywać ze sobą kontakt...
- Yyy... Tak wspaniale, wybacz ale mam jeszcze sporo załatwień, a tak w ogóle nie masz przypadkiem formulasza zgłoszeń ?
- Mam, możesz go zabrać.
- Wielkie dzięki
- Nie ma za co.



-To Ty jesteś ta nowa ?
- Tak dzień do... ( popchnęły mnie i poszły dalej )
Bezczelne, co za wredne debilki, Chinoku miała rację co do ludzi...
   Poszłam na bazar i zrobiłam zdjęcie, po czym wróciłam do liceum..
Dyrektorka machała do mnie, więc podeszłam w jej stronę.
- Pani dyrektor o to moja teczka.
- Wybacz, ale nie przyjmuję takich latających kartek, znajdź spinacz do papieru i przynieś mi te dokumenty.
    Poszłam do klasy szukając spinacza, kiedy nagle podała mi go jakaś dziewczyna.
- Iris, miło mi będziemy chodzić razem do klasy.
- Monice, też mi miło i dziękuję za spinacz.
- Nie ma za co do zobaczenia.
  Poszłam do dyrektorki i oddałam jej kartki...

Szłam korytarzem, gdy natknęłam się na Nathaniela.
- Cześc, wybacz ale nie miałem okazji, by móc oprowadzić Cię po liceum, jeśli chcesz...
- To miłe, chętnie.
  Chodziłam z Nathanielem, po liceum, opowiadał mi o swojej funkcji, pokazywał gdzie co jest, a potem poszliśmy do biblioteki, najwyraźniej on bardzo lubi to miejsce...
- Dzięki Nathaniel, za oprowadzenie mnie, to miłe...
- Cała przyjemnośc po mojej stronie Monice.
- Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia.

  Nie wiedziałam, którędy mam iść...Poszłam gdzieś na dziedziniec, z którego wyszłam na główną drogę..
W uszach miałam słuchawki, z melodią Red Vixen. Szłam dosyć szybko, gdy nagle...
- Uważaj jak chodzisz kretynie !
- Sama uważaj, to Ty na mnie wpadłaś.
- Przepraszam, masz rację...
- Czy to kurtka z Red Vixen ?
- Niby po co miałabym nosić takie rzeczy... ?
- Byłem na ich wszystkich koncertach, tak w ogóle jestem Kastiel
- Monice, sorry ale spiesze się do domu...
- Spoko, idź... Narazie.
- Narazie...

W sumie poznałam dzisiaj 2 boskich kolesi, a tak bardzo się bałam, że wyjdę na debilkę.
Nathaniel, wydaje się być bardzo miły, ale nie umie żartować. To koleś nie z mojej bajki.
Natomiast Kastiel... Kastiel to niegrzeczny chłopak. Te jego czerwone włosy, ciemnce oczy, koszulka z Red Vixen i bezczelne zachowanie.. Cholera, ideał...  Boże, co ja gadam przecież jestem tu pierwszy dzień.
Dobra wracam do domu...

Następnego ranka, obudziłam się z myśląc o Kastielu i Nathanielu jednocześnie..
Nathaniel słodki typ, ale jakoś tak nie z mojej planety, lubie raczej ostrzejszych kolesi, do których ciężko zagadać... A Kastiel, właśnie taki był...
  Lekcje zleciały mi dosyć szybko, powoli zaczęłam się klimatyzować w nowej szkole, gdy całą moją sielankę popsuły te 3 dziewczyny jedna z nich Amber podała mi jakieś zdjęcie
- Hej Monice, fajne zdjęcie, chcesz więcej mamy tego pełno...
   Nie do wiary, to było moje zdjęcie, całe pokreślone z dorysowanymi wąsami i innymi..
- Skąd masz to zdjęcie ?
- Co będziesz teraz prowadzić dochodzenie, a potem naskarżysz mamulci ?
- Zapomnij szmato, a teraz zejdź mi z oczu.
- Szmato spójrz ty lepiej na siebie.
- Idiotko nawet mnie nie znasz, więc nie oceniaj mnie po wyglądzie. Nara
- Pfff...

Boże co za dzień.. Ide się przewietrzyć...

- Monice, fajne zdjęcie...
- Nie no, Ty też je masz... Boże to robota tych 3 debilek.
- O kim mówisz, wiele jest takich w tym liceum...
- Wiesz zawsze trzymają się razem. Blondynka Amber, azjatka i jeszcze jedna.. To prawdziwe idiotki
-  Hahahaha... Mówisz o siostrze Nathaniela, masz rację, jeśli chodzi o nie to w nominacji, na najbardziej nadęte laski, dostałyby złotą palme..
- Widzę, że przynajmniej jeden chłopak stoi po mojej stronie, jeśli chodzi o nie...
- Ta.. Nie ma co się nimi przejmować. To kretynki..
- Dobra ja już lecę... Robi się ciemno.
-Co boisz się że ktoś na ciebie napadnie dziewczynko ?
- Nie wkurzaj mnie Kastiel, po prostu się spieszę narazie.
- Chcesz mogę Ci kawałek potowarzyszyć, o ile się mnie nie boisz..
- Mam bać się Ciebie... Prosze Cię nie rób sobie jaj...
- Jak chcesz...
- To jak masz zamiar mnie odprowadzić, czy mam iść sama ?
- Spoko możemy się kawałek przejść...
   Chodziłam z Kastielem po ulicy, dosyć dobrze się z nim gadało... Dowiedziałam się że jest pare zespołów, które oboje lubimy.

Kastiel, był tajemniczym kolesiem, okazało się, że ubóstwia on swoją gitarę elektryczną... Chłopak z gitarą mmm... W Kastielu dało wyczuć się tajemniczość, trudny było powiedzieć jaki jest, jego zachowanie zmieniało się co sekundę... Ale jedno jest pewne, był niezwykłe ładny i pociągający..
- Dobra to ja już lecę. Do zobaczenia Monice.
- Tak szybko.. ?
- Mówiłem, że odprowadzę Cię tylko kawałek..

- No tak.. Do jutra Kastiel...
- Do jutra...

  Kiedy byłam już w domu, poszłam się wykąpać, po czym położyłam się do łóżka... Było całkiem późno. Spacer z Kastielem był całkiem udany... Cholera... Nie nie.. On mi się sie nie może podobać.. A z resztą kogo ja oszukuję jest boski...



Monice


No to tak wygląda moja postać Monice:

Przepraszam Was za jakość ale nie mogłam zrobić innego zdjęcia.. Niestety to jest wykonane telefonem, ale sądzę że dosyć dobrze widać moją postać... :)


Monice ma szare włosy, jest ubrana w gotycką koszulkę, spodnie jeansy, oraz niebieskie trampki...
;D

Wprowadzenie- po co na co i dlaczego...

Od niedawna zaczęłam grać w pewną dosyć interesującą grę, kilka osób pewnie się domyśla...
Tak jakoś stwierdziłam, że napiszę opowiadanie z użyciem postaci z gry, w którą gram..
Tak w ogóle to mam 15 lat xd pisze od dawna różne rzeczy..

Pisze teraz dosyć krótko, bo mam dużo pomysłów...
No to zabieram się do roboty. :)