sobota, 14 kwietnia 2012

Ciesze się, że Cię mam...

Szliśmy w milczeniu, Kastiel cały czas trzymał mnie za rękę, wyglądałam tak jakbym miała zemdleć..
Nie wiedziałam, co zrobimy, nie wiedzieliśmy w ogóle jak pomóc Iris.. To wszystko działo się za szybko, tu Kastiel dowiaduję się, że jestem ćpunką i chce mi pomóc załatwiając towar, potem oboje dowiadujemy się, że się kochamy, do mojego domu przychodzi, wielce zmartwiony Nathaniel, który martwi się czemu nie ma mnie w liceum, a potem spotykamy Amber, przez którą pewnie oboje wylecimy z liceum , a teraz jeszcze do tego wszystkiego, doszło to że siostra Iris zaginęła... Nie wiedziałam , czy jestem w stanie ogarnąć, to wszystko...
Dziękowałam Bogu, że miałam przy sobie Kastiela, pomagał mi swoją obecnością, pocieszał słowem, widziałam, jak przeze mnie staje się wrażliwszy, ale dalej drzemał w Nim łobuz, za którym szalałam..
Dochodziliśmy do domu Iris.. Zapukaliśmy.. Wyszła cała we łzach, nie wiedzieliśmy jak ją pocieszyć. Oboje z Kastielem, przytuliliśmy ją do siebie, ale to pewnie nie wystarczy... Wszyscy byliśmy roztrzęsieni... Nie wiedzieliśmy kto porwał siostrę Iris, nie wiedzieliśmy gdzie jest, czy żyje, nie wiedzieliśmy nic...
Iris opowiedziała nam, że Christiane wyszła z domu, szła do liceum, a potem już z niego nie wróciła...
Cholernie jej współczułam, chciałabym, żeby tak nie cierpiała, żeby to cierpienie przeszło na mnie..
Kastiel zaczął krzątać się po pokoju Iris, nie mógł ustać w miejscu... Cały ten szok, przytłaczał nas wszystkich...
Chcieliśmy, żeby Christiane już się znalazła, cała i zdrowa, ale to nie było takie proste...
Cały czas rozmawialiśmy z Iris, staraliśmy się jakoś ją pocieszyć... Bez skutku... W końcu wyczerpana poszła spać ... Poszłam z Kastielem do salonu gdzie rozmawialiśmy...
- Wierzysz w to, że Christiane się znajdzie ? ( zapytał mnie Kastiel )
- Trzeba w to wierzyć, nie wiem co by się stało z Iris, gdyby jej siostra, się nie znalazła, albo gdyby nie żyła...
- Monice, nie możesz tak myśleć.. Wszyscy musimy wierzyć, że ona żyje, że jest tam gdzieś...
- Kastiel.. Jak mam w to uwierzyć... Nie znam jej, nie wiemy nic...
- Trzeba mieć nadzieję... ( próbował mnie pocieszyć )
- Wiem, o tym, ale to nie jest proste... Wszystko dzieje się zbyt szybko..
- Damy radę...
- Chciałabym w to wierzyć..
- Trzymajmy się razem... Kochanie... Damy radę...
- Dziękuję Ci, za takie słowa...
- Nie ma za co...
- Kocham Cię..
- Ja Ciebie też, ale teraz chodźmy spać...
- Dobry pomysł, sen dobrze nam zrobi...

Nie chcieliśmy budzić Iris... Nie wiedzieliśmy gdzie mamy się położyć... Kastiel chciał spać na sofie, ja miałam spać na drugim łóżku w pokoju Iris... Nie chciałam spać sama... Wolałam żeby Kastiel spał ze mną..
- Kastiel ?
- O co chodzi ?
- Mógłbyś spać dzisiaj ze mną, w sensie, że w jednym łóżku ?
- Yyhh... No jak chcesz... To mogę ( posłał mi łobuzerski uśmiech )
- To dobrze. ( uśmiechnęłam się do Niego.. )
- Heheh...
- Co się tak śmiejesz.. ?
- A no nie wiem.. ( powiedział to ponętnym głosem.. )
Nie mogę ?
- Możesz... ( uśmiechnęłam się )
- To fajnie ( cały czas uśmiechaliśmy się do siebie.. Czułam motylki w brzuchu, mimo że Kastiel był moim chłopakiem.. )
- To jak idziemy spać ? ( mówiłam i ziewałam jednocześnie )
- Tak.. Po dzisiejszym dniu oboje jesteśmy wykończeni..
Poszliśmy do pokoju Iris.
Położyliśmy się razem, w jednym łóżku... Kastiel głaskał mnie po policzku, jedną ręką, natomiast drugą, trzymał moją dłoń... Było romantycznie i tajemniczo za razem...
- Wiesz Monice.. ?
- Hmm. ? ( ziewam ) o czym ?
- Ciesze się, że Cię mam.
- A ja się cieszę, że mam Ciebie..
- To dobrze ( posłał mi łobuzerski uśmiech... )
Moja głowa spoczywała na Jego ramieniu, swoją dłonią obejmował mnie wpół.. ( w pasie ) Wkrótce, oboje zasnęliśmy...
Kiedy  się obudziliśmy Iris jeszcze spała, starając się jej nie budzić po cichu poszliśmy do kuchni, zrobić sobie śniadanie... Kastiel smarował kromki dżemem i masłem, ja przygotowywałam talerze i herbatę.. Zrobiłam też  porcję dla Iris, która się obudziła...
- Hej słonko jak się czujesz ? ( powiedziałam zatroskanym głosem )
- Hej Monice.. Dobrze, gdyby nie wy, to nie wiem, jakbym to znosiła...
Tak w ogóle, to dzwoniła do mnie przed paroma minutami, moja mama powiedziała, że przyjedzie najszybciej jak się tylko da.
- To wspaniale, przy najmniej będziesz miała ją przy sobie.. ( ucieszyła mnie ta wiadomość, chciałam żeby Iris nie czuła się samotna, wiele razy opowiadała że tęskni za matką )
- Tak , to prawda.. Dawno się nie widziałyśmy..
- Teraz będziecie miały taką okazje, jesteś głodna, zrobiliśmy z Kastielem śniadanie, wybacz ale nie chciałam rządzić Ci się po kuchni.  ? ( powiedziałam nieco zażenowana, swoją postawą )
- Nie ma sprawy.. Tak powinnam coś zjeść..
  Usiadłam, z Iris, do stołu.. Kastiel przyniósł nam herbaty... Wszyscy jedliśmy w ciszy...
Jakoś, nikomu z nas nie chciało się rozmawiać.. Krzątaliśmy się po kuchni, potem poszliśmy do salonu... Włączyliśmy telewizor.. Oglądaliśmy jakiś mega głupi teleturniej... Iris przełączyła, na jakiś program, gdzie był wywiad z Vixenami..
- Ooo. ! Zostaw to, uwielbiam ich !
- Spoko..
   Oglądaliśmy ten wywiad.. Dowiedzieliśmy się, że wokalista, nie nawidzi jak ktoś drze się mu do słuchawki, dostawać rozkazów, oraz nie cierpi Justina Biebiera...   Z rzesztą chyba jak każdy :D
Potem sporo mówił o nowej płycie i o tym, że przyjedzie w trasę koncertową do Support.
Support zjadowało się od naszego miasteczka jakąś godzinę jazdy autobusem..
To ogłoszenie zabrzmiało dla mnie i dla Kastiela jak przesłanie. Oboje wiedzieliśmy, że pojedziemy...
Naszą radość przerwał telefon Iris..
- To mama, odbiorę...
- Nie ma sprawy...
Iris rozmawiała zamyślona, na jej twarzy malował się smutek i zmęczenie, w sumie nie dziwie się, to przez co przechodzi, mnie by wykończyło...
- Coś długo rozmawiają... ( moje rozmyślenia, przerwał Kastiel )
- Kastiel, to normalne, jak długo się nie widzi matki..
- O dobra, idzie... ( Iris przyszła do nas, Kastiel zaczął zasypywać ją pytaniami.. )
- I jak ?
- Mama powiedziała, że dojedzie za jakąś godzinę..
- To my chyba pójdziemy.. Zostawimy Cię z matką...
- Nie ma sprawy, jeśli chcecie, to zostańcie..
- Nie nie będziemy Ci przeszkadzać, prawda Kastiel ? ( powiedziałam to zwracając uwagę żeby przestał tyle gadać... )
- Taa.. Y to znaczy się tak.. Przepraszam, zamyśliłem się..
- Spoko..
- Posiedzicie jeszcze ze mną ?
- Jeśli chcesz, to możemy zostać.. ( powiedziałam )
- Będzie mi raźniej..
 - Nie lepiej jak wyjdziemy na dwór ? Przewietrzymy się.. ( zaproponował Kastiel )
- Najpierw musimy posprzątać.
- Spokojnie w 3 uwiniemy się raz dwa.. ( pocieszyłam Iris )
- No to do roboty. ( Powiedziała Iris.. )
  Ja myłam naczynia, po sniadaniu, Kastiel chował wszystkie wykorzystane przez nas produkty, Iris, wycierała naczynia i układała je do szafek.. Ze sprzątaniem poszło dosyć szybko. Wszyscy ubraliśmy się i wyszliśmy na dwór. Pogoda była cudowna. Wiał leciutki wiaterek, było całkiem ciepło. Spacerowaliśmy po ulicy... Nie chcieliśmy odchodzić zadaleko od domu.. W końcu zadzwonił telefon Iris..
Okazało się, że jej mama będzie u niej za 10 min.
Nie chcieliśmy psuć rodzinnej sielanki, dlatego postanowiliśmy, że pójdziemy...
- To dobra, my się zmywamy. Trzymaj się kochana. ( powiedziałam )
- Dziękuję, że zostaliście..
- Drobiazg, jakby coś się działo dzwoń od razu..
- Nie ma sprawy, dziękuję.
- Nie ma za co, do zobaczenia.
- Do zobaczenia..
  I tak chodziliśmy z Kastielem, poszliśmy do parku, polubiłam to miejsce..
Nagle zaczął padać deszcz..
Biegliśmy z Kastielem, jak najszybciej gdzieś się schować.. Znaleliśmy się, pod pięknym dachem, sklepiku, w parku, w koło niego rosło pełno kwiatów.. Było magicznie, padał deszcz. A my tak staliśmy... Kastiel wziął mnie w ramiona i pocałował.. Było jak w bajce... Na niebie pojawiła się piękna tęcza. To było idealne, na ukojenie wszystkich nerwów, związanych, z zaginięcem siostry Iris...
Kastielowi, chyba też się podobało... To było niezwykłe..
Staliśmy dalej w deszczu...  Wtuliłam się w Kastiela.. Było mi cieplej.. Kiedy przestało padać, skakaliśmy po kałużach, czuliśmy się jak dzieci.. Było zabawnie... Dzień zleciał nam szybko.. Nawet nie zauważyliśmy kiedy się ściemniło. Poszliśmy do domu... Kastiel siedział w moim, pokoju i coś tam przeglądał, na moim laptopie, ja natomiast, poszłam zrobić nam coś do jedzenia... Zrobiłam gofry, tak jakoś miałam ochotę na coś słodkiego.. Do gofrów zrobiłam sos czekoladowy.. Zawowałam Kastiela, do kuchni.. Jedliśmy gofry.. Kastiel polewał sobie sosem czekoladowym gofry, gdy nagle wziął go trochę na palec i umazał mnie nią.. Cała się kleiłam.. Było, zabawnie. Oddałam Kastielowi. Po chwili oboje byliśmy cali umazani.. Kastiel pocałował mnie... To był krótki pocałunek. W sumie to miał mi niby zlizać czekoladę w ust.. Ale wyszedł z tego pocałunek... Poszliśmy do salonu... Włączyliśmy telewizor. Leciały wiadomości.. Nagle osłupiałam..:
Znaleziono, ciało dziewczyny, pasującej do rysopisu zaginionej Christiane P.
- To nie do wiary !!! Nie to nie może być ona. Nie !!!!!!!!
- Monice ! Nie mamy pewności, że to jest Christiane.. ! Może to jakaś inna dziewczyna !
- A co jeśli to ona ?!
- Nie wiem.. Ale bądźmy dobrej myśli.. Może to jakaś inna dziewczyna..
- Mam nadzieję..
  Byłam cała blada, kiedy to usłyszałam.. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami..
Zemdlałam...
 C.d. nastąpi.. ;)

2 komentarze:

  1. świetny rozdział! pisz szybko bo umieram z ciekawości co dalej!

    Twoja Józefina Józefowa [ xD ]
    aa .. i wiesz no.. Liam Cię pozdrawia ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha ! Dzięki, też Go pozdrów. ; D Ciebie pozdrawia Kastiel ;p
    Tak na marginesie, to narazie robie sobie paro godzinną przerwę.. Napisze coś potem. ;D

    Black Rabell. :)

    OdpowiedzUsuń